Pamiętam, ale logicznie rzecz ujmując, wniosek jest zupełnie odmienny. Jeżeli:
1/
każdy z nich ciskał strzałami, włóczniami czy czymkolwiek innym oraz
2/ każdy
chociaż raz w swoim długim życiu (nie licząc wojny Asów i Wanów, a także Ragnaroku) trafił celnie,
przy założeniach, że
A/ nie dochodziło do sytuacji, gdzie większa liczba napastników obierała sobie jeden cel (np. dziesięciu na jednego) oraz
B/ przynajmniej połowa trafionych ofiar umierała (umówmy się, raczej nie rzucali dla zabawy),
to nastąpić musiała
znacząca redukcja liczebności samych zainteresowanych (prosta matematyka). A tego przez większość opisywanego czasu de facto nie dostrzegamy (popraw mnie, jeśli między momentem nastania pokoju między Asami i Wanami, a Ragnarokiem, z grupy tychże Asów i Wanów lub ich stronników znanych z imienia umarło więcej niż 10 osób - jest 3 w nocy, więc nie będę próbować się doliczać).
Oczywiście całe to rozumowanie można dość łatwo obalić (oszczędzę sama sobie wypisywania tutaj kontrargumentów), bo wywiedzione jest z próby obrony komentarza, który miał być humorystycznym, a chyba okazał zbyt niejasno sformułowany.
Wszystko pół żartem, pół serio, w ramach - być może - niestosownego dystansu w moim podejściu do źródeł
