Szerszeniu, trochę niepotrzebnie, wydaje mi się, studzisz tutaj zapał
![oczko ];)](./images/smilies/wink.png)
Thorn słusznie zauważył, że jedno nie wyklucza drugiego, a skoro on taką potrzebę odczuwa, to już jest jego prywatna sprawa.
Ale, Thornie... także Twoją prywatną sprawą jest to, jak masz zamiar obchodzić święto. Na to nikt nie poda Ci gotowej recepty. Na pewno nie tutaj
![oczko ];)](./images/smilies/wink.png)
Ja tam widzę w Twoich słowach, że doskonale czujesz t,o co robisz - i bardzo dobrze. Tak więc - rób jak czujesz
![radosc ]:)](./images/smilies/smile.png)
Źródła źródłami - warto się na nich opierać do pewnego stopnia (rozsądnego!), czerpać z nich wiedzę, inspirować nimi, ale wydaje mi się, że czasami zapominamy o tym, że mamy także coś takiego, co ja przynajmniej nazywam sobie umownie "intuicją" i z niej również warto korzystać. Często sami doskonale wiemy, czego chcemy, a przede wszystkim powinniśmy wiedzieć, bo jesteśmy ludźmi zarówno myślącymi, jak i czującymi.
Thorn napisał(a):Nie sądzę, żeby zrobienie blotu w ten dzień było czymś złym, choć mogę się mylić.
Oczywiście, że nie jest i jestem pewna, że nie to Szerszeń miał na myśli. Uczczenie święta (jakiegokolwiek - "oficjalnego" czy prywatnego) absolutnie nie jest niczym "złym". Nie jest też sprawą dyskusyjną. Masz ochotę świętować, czujesz taką potrzebę - świętuj. Chcesz to robić w taki czy inny sposób - to tak po prawdzie nikomu nic do tego. Możemy co najwyżej podzielić się z Tobą naszymi zwyczajowymi "sposobami" na świętowanie. Może któryś Ci się spodoba i sobie go zaadaptujesz na własne potrzeby. Każdy ma jakieś własne nawyki, własne obyczaje, i... własne indywidualne zboczenia.
Szerszen napisał(a):A nie lepiej spędzić ten czas z rodziną - tą realną.
Szerszeniu, poważnie rozdzielasz rodzinę na "realną" i "nierealną"? Jakos ciężko mi w to uwierzyć
Rozumiem podejście Szerszenia, bo akurat ja jestem w podobnej sytuacji do niego - oboje mamy własne, prywatne rodziny "realne" pokrywające się z kindredem (przynajmniej w części), ale trzeba też zrozumieć trochę inne podejście osób w odmiennych sytuacjach życiowych. Ja mam to szczęście, że z mężem i synem możemy "świętować" w swojej tradycji, co nie wyklucza także ani pójścia na kolację do moich rodziców, na obiad do dziadków, ani zaproszenia do siebie niespokrewnionych przez urodzenie członków rodziny oraz przyjaciół. Ale nie każdy taką możliwość posiada. Osoby, które nie założyły własnych rodzin (nie mają partnerów, dzieci) albo żyją w związkach "różnowyznaniowych" niewątpliwie mają trudniej, a przynajmniej inaczej i to logiczne, że ich podejście różni się od mojego, czy szerszeniowego. I tyle. Tu nie ma nad czym dyskutować i pouczać/moralizować osoby, która znajduje się w innej sytuacji. Każdy niech sam ustala własne priorytety.