
Zawsze mi się wydawało (co potwierdzają moje znajomości z asatryjczykami) że w Asatru nie dzieli się ludzi na pedały i resztę, tylko na mądrych i głupich. I że w tym całym neopogańskim pierdolniku Asatru jest ostoją normalności i zdrowego rozsądku. Że to religia ludzi ogarniętych, a nie nimfomanek i czajniczków, jak pewna znana wszystkim ezookultystyczna ścieżka (w której nieliczne chwalebne przykłady ludzi sensownych giną w morzu niewyżytych bab i zagubionych, powyginanych ciot).
I cholera jasna zgubiłem wątek

W skrócie - człowieka definiuje zupełnie coś innego, niż co komu i w jaki otwór ciała ładuje. Bo to tak, jakbym nie lubił kogoś tylko dlatego, że uważam jego babę za wybitnie szpetną

A że Asatru Polska reprezentuje nurt bardziej liberalny i postępowy? To tylko chwała im za to - wszak na każdym kroku zaznaczają że Asatru to religia żywa, a nie suche odtwórstwo. Bo jeśliby się trzymać ściśle tego, co Wikingowie wyprawiali, to wszak trzeba by Wszechojcu chrześcijan na drzewie do góry nogami w ofierze wieszać.