W moim rozumieniu honor jest rozwinięciem cnoty wierności.
Jest jej realizacją. Właściwie to mógłbym nawet powtórzyć za pewną niesławną formacją, że moim honorem jest wierność. Wierność sobie, wierność bliskim (Bogom,rodzinie, rodowi, przyjaciołom,znajomym, sąsiadom, ojczyźnie, światu itd.) Słowem wierność sobie i tym, którzy mi zaufali lub powierzyli mi się w opiekę. Jest to niezachwiane poczucie u mnie i u innych, że danego im słowa dotrzymam, poproszony o pomoc udzielę jej lub będę przynajmniej starał się jej udzielić i że nie zawiodę nikogo, komu tak rozumianą wierność jestem winien. Oczywiście można by tu postawić zarzut, że tak ujmowany honor ma wiele wspólnego z tzw. "moralnością Kalego". Tak zgadzam się, ma. Ale opozycją do "moralności Kalego" jest kaleki judeochrześcijański uniwersalizm ze swoim tzw. prawem naturalnym i prawem boskim. Nie można przecież przyjmować w formie aksjomatu twierdzenia ( a tak czynią religie księgi), że jakikolwiek system etyczny jest systemem powszechnym. Ba powiedziałbym nawet, że każdy z nas ma swój własny, w mniejszym lub większym stopniu zinterpersonalizowany, ustrój etyczny. Moim kieruje "prawo bliższości". Im idea. działanie, itd. są bliższe mojej osobie tym silniejszą lojalność implikują. Intuicyjnie wyczuwam, że taki system wartości nie był obcy wikińskim Skandynawom. Bo spróbujcie sobie wyobrazić płynących na viking w celu polepszenia bytu swoim bliskim, a kierujących się uniwersalistyczną "miłością bliźniego". Toż tacy wojownicy dostali by w dupę w każdej potyczce

I jeszcze jedno. Nasze honorowe postępowanie nie musi mieć wymiaru uniwersalnego. Tzw. grę fair
jesteśmy winni tym, których postrzegamy jako równych sobie( tu oczywiście mieszczą się wszyscy ci, których wyodrębniam w tzw. kategorię obcych; bo wobec "bliskich" gra fair to warunek sine qua non). Oczywiście, że możemy grać fair wobec wszystkich, ale jest to już nasza wola nie powinność.
Reasumując, w moim rozumieniu honor to realizacja deklaratywnej cnoty jaką jest wierność.