Ja z synem przez dwa ostatnie lata robiliśmy walkirie z makaronu - sklejaliśmy mocnym klejem makaroniki o różnych kształtach i malowaliśmy farbkami, robiliśmy też postacie mitologiczne i symbole (rogi, zwierzątka, valknuty) z plasteliny. Trzy lata temu z kolei młody sam wpadł na pomysł zrobienia na szafce (wokół naszej świeczki w stroiku, która służy do całodobowego utrzymywania ognia) dekorację z zabawkowych zwierzątek - kózek, świnek, kruczków. U mnie w domu wprawdzie nie stawiam choinki, tylko rozwieszam i rozstawiam w wazonach przyniesione z lasu iglaste gałązki przystrojone ozdobami, ale różnie dobrze nasze plastelinowe i makaronowe ozdoby nadają się na choinkę. Wieszamy także słodycze i lampki.
Powiem Ci szczerze, jak rodzic rodzicowi, że w tym dekorowaniu domu nie jest wcale najważniejsze to, co i z jakich materiałów zrobisz albo kupisz, tylko to, żeby dzieciak miał przy tym frajdę. Najlepiej więc, by robił ozdoby sam (lub z Twoją pomocą - w przypadku dwulatka, chociaż ze starszymi dziećmi też zdecydowanie warto robić wspólnie, to bardzo socjalizuje rodzinę). I nieważne, czy te dekoracje będą obiektywnie ładne - ja nie mam kompletnie zdolności plastyczno-technicznych, mój syn też nie - ważny jest poświęcony na to czas i praca, wspólnie spędzone chwile i świąteczna atmosfera. I co z tego, że potem na choince będą Ci wisiały krzywo poklejone i pomazane buble? Skoro zrobiliście je z dzieciakiem sami i świetnie się przy tym bawiliście, cieszyliście? A przy takim wspólnym robieniu dekoracji można zamiast rozmawiać o pogodzie, w prosty sposób opowiadać dziecku o tradycjach świątecznych, o tym, jak obchodzili te święta przodkowie i jak my to kontynuujemy. Jest to też dobry czas na wieczorne wzięcie dzieciaka na kolana i, zamiast włączenia telewizora czy wspólnej zabawy albo czytania bajek, zaproponować opowieści - własnymi, prostymi, dostosowanymi do wieku dziecka słowami streścić króciutko jakąś ciekawą opowieść mitologiczną, każdego dnia inną.
Warto też, by dzieci miały swoje konkretne obowiązki w świątecznych przygotowaniach. Nie tylko "zabawowe". Mnie szczerze irytuje wyganianie dzieci z kuchni czy salonu w czasie sprzątania i gotowania, by nie pałętały się pod nogami. Przecież to święta rodzinne, a dzieci też są członkami rodziny.
Świętujemy całą rodziną, to i pracujemy na to całą rodziną. Warto więc zaprzęgnąć młodego/młodą do roboty

Mój syn sprząta razem ze mną całe mieszkanie, pomaga w gotowaniu, sam przygotowuje proste potrawy (np. sałatki czy ładnie pokrojone i ułożone owoce), pomaga nosić zakupy. A młodsze dzieci? Uważam, że dwulatek też może już coś robić, chociaż symbolicznie, ale coś przydatnego - np. podawać składniki w trakcie gotowania, układać coś na stole, przygotowywać proste dekoracje, przynosić i wynosić różne potrzebne dorosłym rzeczy itp.