To może teraz inny punkt widzenia. Mniej doskonałej osoby
Vrede, ja się całkowicie z Tobą zgadzam - jest umowa, ma warunki, honor dyktuje ich dotrzymywać. Koniec kropka i bez dwóch zdań. Ale nie zgadzam się z tym, że to jest tylko Twój wybór. To także wybór Twojego partnera. Każdy kij ma dwa końce. Jako osoba z praktyką w kończeniu związków (
![oczko ];)](./images/smilies/wink.png)
) - czyli należąca do tej nieświętej części społeczeństwa - mogę powiedzieć jedno: gdy druga osoba nie dotrzymuje warunków umowy - umowę uznaję za niebyłą. Gdy druga osoba, mimo moich starań niszczy rodzinę, działa na jej niekorzyść, to niezależnie od zasad, niezależnie nawet od dzieci - taka umowa dla mnie trwać nie może. Wymagam od siebie - wymagam i od partnera, dokładnie tego samego.
Ja dotrzymuję. Partner nie dotrzymuje? Traci honor. Swój i rodziny. Co więc mnie przy nim trzyma? Dzieci, mieszkanie i kredyt? Tak, każde rozstanie - a szczególnie w rodzinie z dziećmi - pociąga za sobą bardzo poważne konsekwencje. Ale rachunek zysków i strat mówi mi, że pozostanie z taką osobą mogłoby zrodzić konsekwencje jeszcze poważniejsze. Więc uznając, że dokonałam złego wyboru partnera i jest to mój błąd, płacę za niego, ponoszę konsekwencję własnych błędnych wyborów - ja i moje dzieci, potomkowie itd. Bo życie nie jest łatwe. I już. Naważyłam piwa - muszę je wypić. Proste. Bylebym miała odwagę i jaja te konsekwencje ponieść - z godnością i mądrze. Jak problemy, których sama sobie napytałam i z których sama muszę się wykaraskać. Siebie i tych, za których jestem odpowiedzialna.
Jasne - dzieci. Ale "dla dobra dzieci", moim zdaniem też nieraz bardzo wątpliwego, nie można utrzymywać związku z kimś, kto nie zasługuje na taką partnerkę jak ja (która jest w porządku i trzyma się zasad umowy) ani na nazywanie się rodzicem. Nieraz dla dzieci jest lepiej, by miały jednego rodzica, ale w pełni zdolnego wychowawczo, niż na siłę je wpychać biologicznej matce/biologicznemu ojcu nieodpowiedzialnemu tchórzowi, nie mającemu pojęcia o rodzicielstwie, zachowującemu się jak rozwydrzony gówniarz. Czasem lepiej, by takiej osoby w ich życiu nie było. Takie jest moje zdanie.
Żeby było jasne - odbiegam tu od tematu seksu. W związku i budowaniu rodziny są ważniejsze rzeczy - czynniki życiowe: odpowiedzialność, lojalność, dojrzałość, odwaga. Ich brak jest znacznie bardziej niewybaczalny niż fizyczny skok w bok. Są większe zbrodnie przeciw związkowi partnerskiemu i przeciw rodzinie, niż seks na boku.