Zwolennik przewartościowań.

Wykształcenie średnie. Życie i zakręty na nim powodowały że rzucał kolejno: filologię polską (po ok. trzech latach), biblioteki i informację naukową (nawet nie warto wspominać), filozofię (po dwóch latach). W międzyczasie - od ok. lat dziewięciu "dziennikarz" (cudzysłów celowy), "redaktor" (też) i "publicysta" (jak najbardziej) w branży gier komputerowych. Zwykle żartuje że mówiąc nadęcie jest dziennikarzem komputerowym, a po ludzku - gra w gierki - co lubi, pisze - co lubi jeszcze bardziej, a w dodatku mu za to płacą. Oprócz tego korekta, redakcja, bardzo rzadko edycja tekstu pisanego. Po dwóch latach w jaskini Thursów, czyli warszawskiej pseudo-korpo złapał mjolnir, rypnął w kilka głów i teraz stara się wiązać koniec z końcem (jak wiadomo, honorem nie napełnisz żołądka), jednocześnie przygotowując się do pierwszych studiów w swojej karierze, po których jest cień szansy na konkretny zawód a nie szpanowanie czterosylabowymi słowami w towarzystwie.

W drugim międzyczasie zdarza mu się pokątnie pracować po zakładach poligraficznych (Ask, podajmy sobie ręce uwalane CMYKiem

), głównie jako fizol, ale przy okazji myśliciel pt. "czy da się samemu za pomocą gilotyny popełnić samobójstwo" albo "czemu ta falcerka tak dzisiaj napierdala, mam migrenę". Wielbiciel niezwykłej poligraficznej mądrości pt. "Belownica - przyszłość, która mnie czeka".
Na studiach nazywany Żydomasonem ze względu na tendencje do traktowania ludzi z pozycji Oświeconego. Nie stara się z tym walczyć, bo im ostrzejsze polemiki, tym ciekawiej, zresztą gdy studiował filo.pol., była na niej masa kretynów i tylko specjalność kałamarza, co jak widać - gdzieś z tyłu głowy zostało

I jak widać - potworny gaduła. Nawet na trzeźwo.
