Czy ja wiem, czy tak za daleko...
Kiedyś ludzie łączyli się w grupy, bo to też miało wymiar ekonomiczny - stadu łatwiej jest polować, łatwiej jest się obronić, łatwiej osiągnąć lepszy stopień samowystarczalności... bo nikt samotny nie jest alfą i omegą... to ekonomia.
W dodatku ekonomia konieczności - jaką był zarówno kanibalizm jak i sposoby na radzenie sobie z osobnikami "obciążającymi stado" - i mówię tu zarówno o osobach starych czy chorych jak i o osobach łamiących zasady (złodzieje, mordercy etc.)
To nie jest "za daleko". Po prostu dziś się zazwyczaj rozliczamy "inną walutą".
Na analogicznej "walucie" jak kiedyś stado, opierają się też dzisiejsze związki - zaufanie, miłość, odpowiedzialność... to pewien system, który można może nie liczbowo ale przełożyć na system ekonomiczny... i jeśli obie strony związku pracują nad jego pomnażaniem... to stają się "bogatsze" a jeśli nie... to "ta firma musi upaść" - zwłaszcza gdy jedna strona notorycznie "okrada drugą" - vide przypadek opisany przez Thordis.
Wtedy też wchodzi tak naprawdę system rozliczenia się wobec stada. Osobnik "obciążający stado", jeśli nie przejął nad nim absolutnej władzy zazwyczaj jest wydalany lub stado się rozpada. Reszta, to już są przeliczniki - może i skomplikowane, bo nie opierające się na cyferkach, ale ... jak najbardziej podlegające prawom ekonomii.