Jak w poście wyżej...
Otóż trzeba sobie uzmysłowić zmianę realiów. Wikingowie, by zapewnić byt swoim rodzinom byli zmuszani do podejmowania walki. Z ludźmi, zwierzętami, przyrodą i trudnymi warunkami. Zresztą czasy wczesnego średniowiecza są dość burzliwe i jako takie wymuszały wojnę. Więc trzeba było być wojownikiem... ale. No właśnie. Trzeba też zwrócić uwagę na Havamal, który propaguje też rozsądek i mądrość. Zresztą Cnota wytrwałości pasuje mi nie tylko do wojownika, ale również do chłopa, czy rzemieślnika. Niezależność (na moje rozumowanie również świadoma wolność) również pasuje nie tylko do wojów. Czasem można się zresztą nawet wykłócać, czy wojowie aby na pewno zawsze mielitę niezależność.
A dzisiaj? Mamy względny spokój. Największe bolączki asatryjczyka dzisiaj to z reguły: "Cholera, nie ma wokół mnie żadnych pogan, a na dalekie wojaże też mnie nie stać i co zrobić z tym fantem?" Dzisiaj, jak już zauważono, toczymy bój na innej płaszczyźnie. Nie sięgamy po miecze, tylko po słowa, rozsądek, wiedzę i tym podobne... I takie spory potrafią przybrać rozmiary wcale nie gorsze, niż potyczki na miecze, co nie Ulfie?
Nie ma też co kryć, że zdarza się pogryźć z innymi ludźmi z ogólnie pojętego asatryjskiego plemienia... być może właśnie dlatego, że walczymy o swoje. Ostatecznie... Dalej walczymy, ale inaczej niż nasi szacowni przodkowie, co wcale nie musi oznaczać, że jest nam lżej... Jest po prostu inaczej.
Jak myślicie? Typowy wiking odnalzazł by się w naszych czasach, a my w jego epoce?
Tyle ode mnie, czas przepłukać gardło...
A jak komuś chce się walczyć na miecze to pozostaje rekonstrukcja...
