kairve napisał(a): I teraz taka hipotetyczna sytuacja. Don Jednookiwoła do siebie Lokiego. Mówi "załatw mojego chłopaka". Loki nie pyta, bo jest bratem krwi, prawda? Więc dzięki wrodzonemu sprytowi i kombinatoryce stosowanej jemioła przeszywa Baldra. Baldr idzie na włościa Hel. Bogowie próbują go wydostać, ale znów - przeszkadza im Loki. Zatem nie ma bata, żeby Baldr wydostał się z krainy umarłych (słowo się wszak rzekło). Jednooki kiwa ze smutkiem głową i każe załatwić sprawę z wężem, Sygin i tak dalej. Wraca na tron i zaciera ręce. Dlaczego? A dlatego, że wszystko poszło po jego myśli. Płomienisty Loki pocierpi - wszak ich bitwa i tak ma nadejść. Olbrzymy ze wszech stron nadciągną wraz z jego bratem (aż się prosi o porównanie do Seta i Horusa, jak w mordę strzelił). Rozpęta się wielka bitwa, Yggdrasil spłonie i wszystko pójdzie wpieerdut!
Wszystko? Nie. Bo ziemie Hel są nietknięte podczas walk. Po całej imprezie, kiedy opadnie kurz, wychodzi Baldr i robi "new world order". Kurtyna, akt drugi. Odyn nawet zza grobu pokazuje soczystego fucka, Loki śmieje się histerycznie.
No i pytanie dodatkowe: gdzieś na forum jest co prawda temat poświęcony "boskim patronom", niemniej wydaje mi się że nie ma co drążyć jednego zagadnienia na dwóch frontach. Toteż zapytam, czy można uznać Baldra za swojego "patrona"? Czy, może szerzej, jak to jest z jego kultem, czy takowy w ogóle istnieje? No bo z jednej strony - Baldr nie żyje, z drugiej, nasi przodkowie też są raczej definitywnie martwi a czasem aż ciężko powstrzymać się przed myślą, że jednak nad nami czuwają. (no dobrze, dodajmy: mi czasem ciężko powstrzymać się przed tą myślą, pewnie przez to że takie przekonane w mojej rodzinie istniało twardo od pokoleń, niezależnie od tego czy dane pokolenie było prawosławne, chrześcijańskie, ateistyczne, czy asatryjskie).