Taki zaczynek do dyskusji chciałem zapodać, ostrzegę od razu że teza dość wywrotowa wobec obowiązujących naukowych interpretacji i tego czego uczą w asatryjskich niedzielnych (a może powinno być środowych?) szkółkach. Pomysł poddał mi pewien fragment dyskusji na jakimś zagranicznym profilu fejsbukowym dotyczącym Starego Obyczaju, ale już nie kojarzę o co dokładnie chodziło.
Ale do rzeczy. Co wiemy o Bifroście? Że to most z ziemi do nieba, że jest błyszczący i migocze kolorami oraz że jest dość wątłej konstrukcji (Thor, jako zawodnik wagi ciężkiej, nie może po nim chodzić i thursy też nie przejdą, bo się pod nimi zawali). Sama nazwa oznacza wg różnych interpretacji albo "lśniącą drogę" (Bifröst) albo "przejście dostępne tylko przez chwilę, drogę o wątłej konstrukcji" (Bilröst - wersja z Eddy Poetyckiej).
A teraz wywrotowe założenie: w nazwie "Bifröst" pierwsza część pochodzi od staronordyckiego czasownika "bifa" który poza "lśnić" oznacza także "migotać" lub "trząść się". Czy tęcza migocze? Czy się trzęsie? Czy lśni? Wg moich obserwacji - 3 razy nie. Jest zjawiskiem krótkotrwałym ale kiedy ją widać to jest to obraz całkiem stabilny. No i nie prowadzi z ziemi do nieba, lecz z jednego końca ziemi do drugiego. Co zatem wygląda jak most z nieba do ziemi, ma różne kolory, lśni, migocze i trzęsie się, a przy tym wygląda na rzecz kruchą i delikatną, no i występuje na ziemiach na których mieszkali nasi przodkowie?
http://www.youtube.com/watch?v=fvwt1wvQ ... re=related
Co wy na to?